Zwykła pomidorówka
Pomidorówka – chyba najpopularniejsza zupa w polskich domach. każdy ma swój sposób na ta jedyną, najlepszą i niepowtarzalną. Każda smakuje trochę inaczej i żadna nie dorówna tej, jaką robiły nasze babcie.
Ile domów – tyle smaków. Niektórzy celebrują – pieczone pomidory dojrzewające na słońcu, duszone na klarowanym maśle, gotowane z wywarem z jednorożca, podane z olejem truflowym w towarzystwie ziół zbieranych o poranku. Jak ktoś chce, ma czas i środki, i kucharza do dyspozycji – to czemu nie… Niektórzy, i to nie tylko studenci – są na drugim krańcu – przecier pomidorowy, kostka rosołowa, ryż z torebki i voila – pomidorówka jest gotowa.
Pomidory na szczęście maja tą wyjątkową zaletę, że nie tracą swojego najcenniejszego składnika w trakcie gotowania. Likopen o działaniu przeciwutleniającym jest obecny w świeżych pomidorach, ale jest go nawet więcej w przecierze, pasacie, czy nawet keczupie.
Ale dla nas, dla osób uprawiających sport, najważniejsze jest bogactwo potasu. Nasze ciało (spocone, a więc odwodnione i pozbawione wielu minerałów) oraz zmęczone treningami mięśnie mogą reagować skurczami. Skłonności są indywidualne, niektórzy bardziej, niektórzy mniej – ale problem skurczów zna każdy. Nawet jeśli systematycznie suplementujemy magnez i inne minerały, to od czasu do czasu dopada nas ten ból.
Ratunkiem są pomidory. Im częściej nas dopadają skurcze – tym więcej pomidorów powinniśmy wchłaniać. I nie chodzi o plasterek pomidora na kanapce. To musi być potężna dawka pomidorowego bogactwa.
Jeżeli więc planujecie zmasakrować swoje mięśnie na treningu, ugotujcie wcześniej gar gęstej zupy. Po powrocie do domu 1-2 miski pomidorówki mogą uchronić przed nocnym cierpieniem.
Moja pomidorówka jest zupełnie inna niż mojej mamy i babci. Ale jest uwielbiana przez moje dzieci i oczywiście uważam, że jest mistrzostwem świata.
Składniki: włoszczyzna, pasata pomidorowa, 3 czerwone papryki, ziele angielskie, liść laurowy, ocet jabłkowy, sól, pieprz, cukier, cynamon, 3 kostki rosołowe warzywne, olej lniany.
Zaczynamy od wrzucenia papryk do piekarnika. Około 200 stopni, 40 minut. Po tym czasie papryki wyjmujemy i wkładamy do czegoś, w czym mogą zaparować i wystygnąć. To może byc papierowa torebka po chlebie, albo torebka do pieczenia, albo chociaż pakunek z papieru do pieczenia. W czasie gdy papryka się piecze gotujemy włoszczyznę do miękkości w wywarze z dodatkiem ziela i liścia laurowego (dużo jednego i drugiego). Gdy już uznamy, że warzywa są przyzwoicie wygotowane wyjmujemy z gara wszystko oprócz marchewki. Dorzucamy do niego upieczoną i oczyszczoną paprykę (oczyszczoną ze środków i obraną ze skórki, która po upieczeniu i zaparowaniu powinna schodzić bardzo łatwo). Całość (wywar z marchewką i papryką) miksujemy dokładnie, dolewamy pasatę i stawiamy z powrotem na palnik. Zupa musi się zagotować, a w międzyczasie doprawiamy ją octem jabłkowym, odrobiną cukru, solą, pieprzem i z wyczuciem – cynamonem. Podajemy polaną odrobiną oleju lnianego i z pieprzem.