Zupa zero-waste
Zero-waste to bardzo modny trend na niewyrzucanie i wykorzystywanie wszystkiego co się da. No więc rzeczywiście, da się w pół godziny ugotować pyszną zupę ze składników, które w dużej mierze poszły by do śmietnika. I zazwyczaj szły, ale nie dziś! Dziś zamieniły się w kilka talerzy rozgrzewającej zupę, która była bardzo potrzeba, bo pomimo, że to połowa maja, to wciąż jest dziwnie zimno…
A zaczęło się od ugotowanego wczoraj seitanu, po którym zostało pół garnka wywaru, który zazwyczaj był wylewany. A w wywarze tym były ugotowane 3 pokrojone cebule z mnóstwem ziół – liście laurowe, ziele angielskie, majeranek, kminek, papryka słodka. Wywar sam w sobie okazał się dobry, i trzeba było potraktować go jako bazę do szybkiej zupy.
Tak więc garnek z wywarem stanął z powrotem na palniku. Dorzuciłam do niego 4 drobno pokrojone ziemniaki (końcówka z siatki). Gdy się gotowały od zielonych szparagów poodłamywałam końcówki – jak się łamie to one pękają dokładnie w miejscu, w którym należy zacząć obierać łodyżkę. Więc obrałam te odłamane części i drobno pokroiłam. Dorzuciłam do garnka. Potem trzy ząbki czosnku zgniecione ostrzem noża i drobno posiekane – do gara. I na koniec, tuż przed wyłączeniem gazu – z cytryny starłam trochę skórki i wycisnęłam jedną łyżkę soku. Ta cytryna i skórka jest niezbędna – dodała aromat super świeżości.
Można podać z kilkoma wiórkami twardego sera. Ewentualnie na talerzu skropić kilkoma kroplami jakiejś aromatycznej oliwy, bo zupa w tym wydaniu jest beztłuszczowa.