Święty plan treningowy
Plan treningowy jest sprawa śmiertelnie ważną i poważną. Należy go mieć, żeby wiedzieć co robić każdego kolejnego dnia. Może być opracowany przez fachowca, trenera lub można go sobie stworzyć samemu. W tej kwestii pójście na żywioł nie jest dobre, bo prowadzi do całkowitej degrengolady. Zwłaszcza dla osób dopiero zaczynających swoje nowe aktywne życie.
Na początek najlepiej zaplanować sobie różnorodną aktywność poprzedzielaną dniami obowiązkowej regeneracji. Bo bez regeneracji nie pociągniesz daleko. Wraz z nawarstwiającym się zmęczeniem przyjdzie zniechęcenie i wszystkie postanowienia pójdą się bujać. Więc zrób na początek plan – a potem staraj się go realizować.
Jeżeli do tej pory unikałaś ruchu, zacznij od najbliższego poniedziałku. A wcześniej usiądź z kalendarzem w ręku i zapisz plan na najbliższy miesiąc. Masz do wyboru: marsz, chodzenie z kijkami, basen, fitness, rower, intensywna zabawa z psem, berek z dziećmi, itp. Ważne, żeby to był intensywny ruch, przy którym zasapiesz się mocno. Czyli marsz z mocną pracą ramion (czyli nie relaksujący spacer). Chodzenie z kijkami z aktywnym użyciem kijków, a nie ciągnięciem ich za sobą. Basen to pływanie a nie tkwienie w jacuzzi. Zabawa z psem czyli mocne rzucanie aportów, gonienie, skakanie.
Rozpisz sobie to co lubisz, lub to co postanowisz robić. Na początek 30-40 minut co drugi dzień przez 10 dni (np.: poniedziałek marsz, środa basen, piątek fitness, niedziela intensywny plac zabaw z dziećmi, wtorek marsz, czwartek basen, sobota fitness). Kolejne 10 dni dwa dni aktywności jeden dzień przerwy. A potem staraj się wydłużać czas trwania aktywności po 5-10 minut co tydzień.
Jeżeli w międzyczasie nie wkręcisz się w sport tak bardzo, że postanowisz zostać zawodowcem – Twój optymalny plan powinien zakładać 4-5 treningów tygodniowo po 60-90 minut. Codziennie zapisuj, co udało się zrealizować. Po jakimś czasie z wielka satysfakcja zobaczysz ile udało się osiągnąć, i jak szybko wzrosła wydolność organizmu!
I teraz uwaga. Plan planem ale trzeba zachować elastyczność. Jeżeli coś się nie uda zrealizować, to nie jest koniec świata. To nie jest powód aby porzucać swój plan. Można przenieść trening na następny dzień, można go skrócić, zamienić na sesję rozciągania przed telewizorem lub po prostu… wykreślić z planu. Oczywiście raz na jakiś czas, a nie co drugi dzień 🙂
PS. Moją ulubioną maksymą z moich początków było: „To co dziś jest treningiem, niedługo stanie się rozgrzewką!” I rzeczywiście tak jest, przyszło nie wiadomo kiedy…