Portugalia – Nazare, Porto da Figueira da Foz
Kolejny dzień, niespełna 80 kilometrów trasy, 800 metrów przewyższeń, jedziemy już w całkiem innej scenerii. Dużo wzburzonego oceanu, miasteczka mniej urokliwe, krajobraz już nie tak malowniczy. Im bardziej na północ tym mniej ciekawie. Ale za to ta część wybrzeża jest Mekką dla surferów, o czym świadczą liczne szkółki przy każdej plaży.
Z powodu deszczu, ochłodzenia (w Polsce, w tym czasie, było dużo cieplej niż w Portugalii!) i silnego wiatru od oceanu dopadł nas pierwszy kryzys energetyczny. Na szczęście mamy w pobliżu dobrze zaopatrzony sklep spożywczy i super apartament! Tym razem nie mieliśmy siły na żadne zwiedzanie, ale za to spędziliśmy bardzo miły wieczór przy butelce Porto (albo trzech butelkach) i muzyce…
Przyjechaliśmy wieczorem, a następnego dnia rano – dalej w drogę. Ponownie około 80 kilometrów, przewyższenia tylko 380 metrów. Zdecydowana większość trasy wzdłuż Atlantyku. Miała być przepiękna, wiodła niestety przez tereny niedawno strawione przez pożary, szutrowymi całkowicie zniszczonymi drogami. Po drodze mijaliśmy kilka nabrzeżnych miejscowości, w Praja da Vieira zjedliśmy pyszny lunch. Zatrzymaliśmy się w nastrojowym pensjonacie Chez Odete, gdzie ze względu na koniec sezonu właścicielka potraktowała nas po królewsku – każdy z nas dostał osobny pokój! Salon i kuchnia przeszły nasze oczekiwania, z radością korzystaliśmy z tych niespodziewanych luksusów. A rano czekało na nas wyśmienite śniadanie zjedzone w towarzystwie małżeństwa z Brazylii, o podobno polskich korzeniach!