Portugalia 2019

Portugalia 2019

Planowo miała być w tym roku trasa z Faro do Lizbony, ale jak się okazało w odpowiadającym nam terminie nie było możliwości kupienia biletów lotniczych. No cóż, jesteśmy elastyczni, trasa szybko została skorygowana. Po zmianie planów, przypadł nam na ten rok odcinek z Lizbony do Porto. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku zrealizujemy tą pierwotnie zaplanowaną trasę – z Faro do Lizbony.

W moich przygotowaniach do podróży nastąpiła zmiana, przede wszystkim sprzętowa. Pamiętając o zeszłorocznych przygodach z rowerem (
https://biegiemdogarow.pl/index.php/2019/04/08/hiszpania-2018/ ) , specjalnie na ten wyjazd zakupiłem rower MTB. Okazał się nie do zdarcia, wręcz pancerny i niestety trochę za ciężki.

11 października późnym wieczorem wylecieliśmy z lotniska Chopina prosto do Lizbony. Po wylądowaniu w środku nocy zajęliśmy się składaniem rowerów i udaliśmy się do naszej kwatery. Miejsce okazało się bardzo przyjazne, poza jednym małym szczegółem – w dzień samoloty latały nam nad głowami co 4 minuty, a w nocy co 15 minut!

Pierwszy dzień to zwiedzanie miasta. Miasto okazało się zachwycające, a dla turystów na rowerach było dużym wyzwaniem. Po całodniowym jeżdżeniu góra/dół byliśmy zmęczeni jak po 100 kilometrowej podróży.

Nazajutrz wypadał ważny dzień – 13 października, czyli po pierwsze wybory parlamentarne w Polsce, a po drugie moje urodziny! Zaczęliśmy od lokalu wyborczego w Lizbonie. Musieliśmy dojechać do niego ponad 20 kilometrów, zwiedzając przy okazji część portową miasta. Im więcej widziałem, im więcej czasu tam spędzałem i wczuwałem się w ten klimat tym bardziej zakochiwałem się w tym mieście. Przybrzeżna promenada wzdłuż rzeki Tag przechodząca w promenadę nad oceanem zrobiła na mnie ogromne wrażenie.  W ambasadzie kolejka do głosowania zapowiadała się na ponad 2 godziny oczekiwania. Była to okazja do poznania nowych ludzi, nawiązania ciekawych znajomości a cała kolejka generalnie doskonale się bawiła.

Po głosowaniu wreszcie udało nam się wyruszyć w kierunku naszego noclegu w Sintrze. Była to gonitwa by zdążyć przed zmrokiem na miejsce naszej drugiej kwatery. Rozpakowaliśmy się i pojechaliśmy na dół do marketu i restauracji. Zjazd ponad 3 kilometry, połowa na zaciśniętym hamulcu. Było fajnie, ale perspektywa drogi powrotnej była już mniej zachęcająca.
W sumie ponad 90 km i grubo ponad 1000 m przewyższenia.

Z Tomkiem i Grześkiem
fot. Tomasz Świtała
fot. Tomasz Świtała


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *