Fasola po kaszubsku
To jest najnowsze odkrycie kulinarne. Zdjęcie udało się zrobić rzutem na taśmę dopiero za drugim podejściem. Pierwsza porcja zniknęła w mgnieniu oka, przy drugiej, wymuszonej przez rodzinę do 3 dniach ledwie zdążyłam! Syn był mocno sceptyczny gdy za pierwszym razem widział jak kroję śliwki suszone, ale to on był głównym motorem szybkiego gotowania kolejnej, i to wręcz upewniał się, czy tym razem będzie więcej! A że danie jest bardzo proste, banalne do przygotowania, no i bardzo zdrowe (pełne białka) – polecam z całym przekonaniem.
Główny problem z tym daniem polega na tym, że trzeba pamiętać aby dzień wcześniej wieczorem namoczyć fasolę. Fasolę białą, typu jasiek, jak największą. Woreczek fasoli zalewamy w misce zimna wodą, i uwaga, mocno solimy. Woda musi być mocno, mocno słona. Jest to wbrew wszelkim naukom, które przechodziły z pokolenia na pokolenie, że podobno fasolę soli się dopiero pod koniec gotowania. Otóż nie – moczymy ją w mocno słonej wodzie, do miseczki z jedną porcja fasoli dosypuję 4 kopiaste łyżeczki soli.
Rano fasolę odcedzamy, zalewamy świeżą wodą i gotujemy do miękkości. Odlewamy na sitku i zabieramy się za zalewę.
3 duże cebule kroimy w piórka, wrzucamy na patelnię i zaczynamy smażyć. Solidna garść śliwek kroimy na paseczki i dorzucamy do cebuli wraz z kilkoma liśćmi laurowymi, zielem angielskim i łyżeczką ziaren kolendry. Wszystko podsmażamy przez kilka minut i gdy cebula jest już miękka, mieszamy słoiczek przecieru pomidorowego z kubkiem wody – dolewamy na patelnie i dalej dusimy. Dodajemy przyprawy: dużą łyżkę majeranku, łyżeczkę cynamonu, łyżeczkę cukru, łyżeczkę octu jabłkowego, łyżeczkę sosu sojowego. Solimy, pieprzymy do smaku, wrzucamy ugotowana fasolę i podgrzewamy całość dokładnie mieszając.
Dobra jest od razu, ale następnego dnia, gdy się już przegryzie, na zimno to jest niebo w gębie! Trzeba dobrze pilnować misek, żeby zawartość nie zniknęła w tajemniczych okolicznościach…