Chłodnik Babci Mili

Chłodnik Babci Mili

W okresie letnim blogi zapełniają się przepisami na chłodniki. Te tradycyjne, na wywarze z botwiny, i te bardziej nowoczesne typu gazpacho lub owocowe. Mój jest typowy, najbardziej tradycyjny z tradycyjnych. Litewski, bo babcia Mila pochodziła z Wilna. I ma w sobie mały myk, który sprawia, że takiego smaku jak ten, nie ma żaden inny. Ten drobiazg sprawia, że smak chłodniku jest obłędny!

Jako, że ten chłodnik ma w sobie WSZYSTKO co jest potrzebne naszemu ciału gdy trenujemy w upały – jest pozycją obowiązkową w letnie dni. Botwina, czyli młodziutkie buraki dodadzą siły. Jogurt, kefir i śmietana są porcja białka. Ogórki, rzodkiewka, zielenina to dawka składników mineralnych. Świeży sok z cytryny z witaminą C, i duża ilość soli dla uzupełnienia wypoconych soli mineralnych, żeby nie łapały nas skurcze w nocy lub na następnym treningu.

Zaczynamy tradycyjnie – wywar z botwiny. Szatkujemy wraz z liśćmi i łodygami, gotujemy, studzimy. Dolewamy duży pojemnik kefiru i jogurtu. Mały pojemnik śmietany 18%. Kroimy w kostkę pęczek rzodkiewki i dwa długie ogórki. To jest baza chłodnikowa. I teraz zaczynamy czary mary ze smakiem.

Drobno siekamy spory pęczek koperku i pęczek cienkiego szczypiorku. Wrzucamy do miski. Przez praskę przeciskamy dwa ząbki czosnku. Solimy trochę i zaczynamy ugniatanie. Łyżką lub drewnianym trzonkiem trzeba bardzo dokładnie ugnieść całą zieleninę na miazgę. Babcia Mila litewskim zwyczajem ucierała w makutrze drewnianą kulą do ucierania ciasta 🙂 Gdy zielenina zacznie przypominać zieloną breję możemy dorzucić ją do gara z zupą. Dopiero wtedy wiemy, że koper i szczypior oddały cały swój aromat! Wrzucając do zupy zwykły posiekany koperek i szczypiorek nie mamy szansy na ten cudowny, charakterystyczny smak.

System doprawiania chłodniku różni się od innych zup. On potrzebuje bardzo dużo przypraw, ale żeby zrównoważyć smak, trzeba co chwilę próbować. Czyli wyciskamy pół cytryny, łyżeczkę soli i łyżeczkę cukru. Mieszamy, próbujemy. Oczywiście to za mało, więc dorzucamy kolejną porcję – sok z pół cytryny, łyżeczka soli, łyżeczka cukru. Próbujemy. Nie zdziwcie się, gdy pod wpływem soku z cytryny zupa zmieni kolor na charakterystyczny chłodnikowy róż.

Aby osiągnąć odpowiedni smak zazwyczaj trzeba powtórzyć dorzucanie i próbowanie 3-4 razy. W pewnym momencie kubki smakowe powiedzą nam, że to już ten moment! Wstawiamy garnek do lodówki i zapominamy na co najmniej 3 godziny.

Babcia Mila zawsze podawała chłodnik z jajkiem na twardo, z dodatkiem młodych ziemniaków, ugotowanych i podsmażonych z dużą ilością cebuli. Ja wolę z kaszą gryczaną, cebulą i natka pietruszki. Technologia jedzenia wymaga nałożenia na łyżkę niewielkiej ilości gorących ziemniaków lub kaszy i dopełnienie jej zimną zupą. Chaps do buzi! I wakacyjne niebo w gębie!!!



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *