Czy wciąż jesteśmy tacy sami?

Czy wciąż jesteśmy tacy sami?

Wraz z dorastaniem i dojrzewaniem, żeby nie powiedzieć starzeniem się – zmienia się spojrzenie na wiele kwestii. Zmienia się każdemu z nas. Wraz z gromadzeniem doświadczeń życiowych, kolejnymi latami, radościami i dramatami. Pomimo, że mając kilkanaście lat myślimy, że wiemy o życiu i o sobie samym wszystko, to nasza wiedza jest bardzo naiwna i powierzchowna. Wracając pamięcią do wydarzeń sprzed lat, trudno nam oddzielić wspomnienia od emocji i świeżym dojrzałym okiem spojrzeć na nasze wcześniejsze decyzje. Ale za to bardzo łatwo możemy dostrzec ten proces zachodzący w nas sięgając po ulubione książki lub filmy z młodości. Jak bardzo zmienia się percepcja wydarzeń, jak inne refleksje pojawiają się po przeczytaniu tych samych przecież słów. Filtrując opowieści przez nasze starsze mózgi i serca wysnuwamy całkowicie odmienne wnioski. Czasem książki z młodości nadal nam się podobają, ale z zupełnie innych powodów niż wcześniej. Czasem z zaskoczeniem przerywamy po pierwszym rozdziale… bo tego się nie da czytać!

Ja doświadczyłam tego jaki czas temu gdy zszokowana wyszłam ze spektaklu Metro. Oglądałam go z zachwytem kilka razy, tuż po premierze 30 lat temu. Płakałam nad nieszczęśliwą romantyczną miłością porzuconą dla „kariery” i oczywiście potępiałam główną bohaterkę za jej wybory. A po 30 latach? Wyszłam wściekła! Jak można kobietę realizującą swój talent i swoje marzenia zmuszać do porzucenia tego wszystkiego dla kloszarda/ metrowego grajka. Który pomimo, że dostaje swoja szansę postanawia zrezygnować z niej nie bacząc na żadne konsekwencje. I on pozostaje wielkim romantykiem samobójcą a ona wredną zimną suką? Wyszłam z teatru zagotowana przekazem jaki trafił do mojego dojrzałego serca.

A piszę o tym dlatego, bo ostatnio rozmowa w pracy zeszła właśnie na tą opowieść o wizycie w teatrze. I koleżanka Weronika zapytała: A co by było gdyby ona rzuciła wszystko i zamieszkała z nim w tym metrze? Jak by to oceniła po latach? Jak by się potoczyło jej / ich życie? Czy gdyby zrezygnowała ze swojej szansy, to była by szczęśliwa?

Nikt tego nie wie. Ale gremialnie stwierdziliśmy, że dla każdego z nas najważniejsze jest korzystanie z okazji jakie stawia przed nami życie. Możemy wyjść na tym dobrze, możemy źle. Ale nawet jeżeli źle to będziemy mieli na koncie kolejne życiowe doświadczenie, które nauczy nas czegoś ważnego. Rezygnując, nie ryzykując, zawsze stając z boku – nie nauczymy się niczego. Na zawsze pozostaniemy mentalnymi nastolatkami, które znają życie naszkicowane gruba kreską, bez jego wszelkich blasków i cieni…



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *